środa, 10 lutego 2016

Make me bio - krem różany Garden Roses



Cześć dziewczyny!

Dzisiaj na blogu recenzja kremu marki kosmetycznej, która w ostatnim czasie stała się szalenie popularna wśród kobiet w każdym wieku. Mowa tu o polskiej firmie Make me bio, która w swojej ofercie posiada kosmetyki dedykowane kobietom o skórze normalnej, problematycznej (tłustej i mieszanej), suchej i wrażliwej oraz dojrzałej. Poszerzający się asortyment wzbogacił się w ostatnim czasie o olejki pielęgnujące do twarzy, kosmetyki do włosów oraz pielęgnacji ciała. 

Kremy tej marki zamknięte są w pięknych szklanych słoiczkach, co sprawia, że używa się ich z jeszcze większą przyjemnością :) Z tego tez powodu będą świetnym pomysłem na prezent dla bliskiej osoby. Ceny kremów wahają się od 44 do 79zł. Możemy je też często nabyć w cenach promocyjnych i ładnych zestawach, co zawsze wyjdzie nas parę złotych taniej.



Dzisiaj pod lupą znalazł się krem Garden Roses, czyli krem różany do skóry suchej i wrażliwej. Według opisu producenta jest to krem, który:

Wyjątkowy krem intensywnie nawilżający do codziennej pielęgnacji skóry. Starannie wybrane naturalne olejki z całego świata skutecznie nawilżą i odżywią suchą i wrażliwą skórę: olej z orzechów macadamia z Australii jest jednym z najlepszych olejów regenerujących skórę, masło mango z Indii ma właściwości zmiękczające i odbudowuje naskórek, olej ze słodkich migdałów tłoczony na zimno z Europy i olejek jojoba z Ameryki doskonale nawilżają i chronią skórę. Natomiast roża i woda z kwiatu geranium ukoją i odświeżą Twoją skórę. Lekka konsystencja i różany zapach sprawią, że pokochasz codzienną pielęgnację!

Skład: Rosa Damascena (Rose) Flower Water, Pelargonium Asperum (Geranium) Flower Water, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Macadamia Ternifolia (Macadamia Nut) Seed Oil, Cetearyl Glucoside, Glyceryl Monostearate, Glycerin, Cetyl Alcohol,Tocopherol (Vitamin E), Benzyl Alcohol, Potassium Sorbate, Dehydroacetic Acid, Rosa Damascena (Rose) Flower Oil.



Zastanówmy się teraz, czy na pewno wszystkie obietnice, które składa nam producent, zostały spełnione? Pierwsze wrażenie zapach: jedna z nas go pokochała, druga znienawidziła. Pachnie bardzo intensywnie różami, osoby, które nie przepadają za intensywnymi różanymi tonami mogą mieć z nim problem:) Na szczęście zapach nie jest zbyt długo wyczuwalny na skórze. Konsystencja, ze względu na skład, jest bogata i gęsta. Przypomina trochę masełko, jednak przyjemnie rozprowadza się na skórze. 

Ładnie nawilża, koi ściągnięcie skóry. Po jego użyciu skóra jest mięciutka i gładka. Nie zapycha, co może być istotną informacją dla dziewczyn, które mają skórę problematyczną z tendencją do powstawania niedoskonałości. Dodatkowo jest bardzo wydajny - starczy na co najmniej kilka miesięcy codziennego stosowania. Z uwagi na treściwą konsystencją stosowałyśmy go głównie na noc i w tej roli sprawdzał się super. Jedna z nas używała go też przy porannej pielęgnacji skóry podrażnionej maściami na bazie pochodnej witaminy A i wówczas wchłaniał się szybciutko, jednak niekoniecznie radził sobie z większymi podrażnieniami i suchymi skórkami. 



Świetnie współgrał z pianką Eco Lab, której recenzja pojawiła się u nas jakiś czas temu na blogu. Mamy też pozytywne wrażenia związane z peelingiem migdałowym firmy Make Me Bio, ale o tym innym razem:)



Podsumowując - krem sprawdza się zarówno u cer mieszanych, jak i wrażliwych. Ładnie nawilża, nie zaognia skóry z niedoskonałościami. Świetny do codziennej pielęgnacji. Polecamy! :)

1 komentarz:

  1. Hej dziewczyny, świetne opakowania.

    Ps. macie śliczne zdjęcia. Czym pstrykacie?

    Pozdrawiam. Edyta

    OdpowiedzUsuń